Dzięki linom W6 i ich tanim biletom, w listopadzie kolejny już raz (4) udało się pospacerować po starówce stolicy Gruzji. Tym razem odwiedziny, z nutą nostalgii odbyły się po paroletniej przerwie. Byłem ciekawy jak i czy Gruzja się zmieniła. Chociaż plan wypadu dotyczył tylko stolicy.
Na początek po przyjeździe wjazd kolejką pod pomnik Tamary i podziwianie panoramy nocnego, pięknie rozświetlonego Tbilisi.
widok ze wzgórza
Sobór Trójcy Św. Największy na Kaukazie
twierdza Narikala
Pogoda zaskakuje, 20 stopni w listopadzie nie zawsze jest tutaj oczywiste. Wieczory chłodne ale wieczory to pora na pyszne kolacje. Poranek to odwiedziny 2 targowisk. Dezerter bazar to targowisko z tradycjami z cccp. Nazwę nosi od sprzedawanych tutaj elementów wyposażenia żołnierskiego opuszczających ten kraj żołnierzy armii czerwonej. Dojazd metrem, które wg mnie jest najgłębiej Zakopane w całym RWPG.😏 Bazar ma dosyć rozwleczoną postać, żeby go obejść potrzeba dużo czasu. To tutaj robi się najlepsze zakupy, wino, czacza, czurczelle, przyprawy, owoce, dyr. Wszystko co tylko walizka pomieści. Przy okazji- po wyjściu ze stacji metra idąc 50 m prosto i następnie skręcając w lewo za 20 m można znaleźć sklep w którym kupicie wino (6gel/l), czacza (4gel/0,5l) i koniak domasznij (3gel/0,5l). Wszystko „na rozliw” w plastikowych butelkach. Taniej niż na targu.
Drugi bazarek to „suchym most”. Targ staroci (też w większości z ZSRR) oraz twórczości lokalnych artystów. Zastanawiające, być może ktoś kupuje stare medale „za rodinu”, ale kto kupuje stary samochód zabawkę z lat 50tych ? W każdym razie tutaj można kupić pełne umundurowanie żołnierza układu Warszawskiego (bez ak-47) ale też rogi. Rogi do picia wina. Tych jednak nie polecam gdyż jest to produkt naturalny i zawsze będzie go czuć ….. zwierzęciem z którego one pochodzą. Tego nie da się umyć 🙂
Są w Tbilisi dwa świetne punkty widokowe, jeden to wzniesienie nad starówka, na które można wjechać kolejką linową (fotki powyżej) . I jest też wzgórze z wieżą tv, z wesołym miasteczkiem i wspaniałą panoramą (foto na końcu). Tam wjedziemy kolejką torową, jak na Gubałówke. Po drodze jest przystanek, można wysiąść i zwiedzić cerkiew św. Davida.
Wieczór to pora kolacji, pora na degustacje pyszności gruzińskiej kuchni. Byłem zaskoczony jak wiele istnieje negatywnych opinii o lokalach w internecie. Żadna się nie potwierdziła. Byłem w tych najbardziej znanych i komentowanych i mogę tylko chwalić.
Chaczapuri adżarskie (z jajkiem i masłem) jest ogromne i w pojedynkę raczej nie do zjedzenia. Generalnie jedzenie jest wciąż tanie a porcje zdecydowanie większe od tych serwowanych np we Wrocławiu.
Tbilisi…
Ostatni wieczór to pyszna kolacja w chinkali hous w dzielnicy Avlabari, niedaleko największego soboru. Polecam. O godzinie 20 rozpoczyna się uczta. Najpierw do tańca porywa wszystkich gości przystojny Gruzin śpiewając rosyjskie hity. Następnie żaczynają się tańce klasycznych gruzińskich tańcerzy.. Naprawdę świetna uczta dla oczu i uszu.
Tbilisi nic się nie zmieniło. Nic nie zmieniło się Gruzini. Wciąż jest gościnnie. I mam tylko wrażenie, że my turyści z Polski za dużo chcemy, dużo oczekujemy.
Mural poniżej to kwintesencja życia, tak jak malował Pirosmani, ważny jest pełny stół, wino i szczęśliwi ludzie. Nie ma najmniejszego problemu żeby natrafić w restauracji na gruzińską sutrę z męskimi polofonicznymi śpiewami a w przerwach z długimi toastami (film na końcu).
Na koniec zagadka. Urządzenie na ostatnim zdjęciu często jest uruchamiane podczas większych imprez. Goście mogą wtedy kosztować naprawdę świeżego wyrobu, klasycznego Gruzińskiego. Czy już wiadomo ?