Liban

połowa maja 2022, coraz więcej krajów odpuszcza sobie ograniczenia covidowe, Liban również: można lecieć ! LOT-owska promocja (420pln) pozwala na lot bez przesiadek wprost z WAW do Bejrutu. Do perły – „Paryża” Bliskiego Wschodu. Loty odbywają się w nocy dlatego można optymalnie wykorzystać pobyt, ale niestety nie zobaczymy Bejrutu z nieba, w nocy jest ledwo widoczny. Trudności gospodarcze, oszczędności powodują, że bardzo niewiele świateł oświetla to niegdyś bogate i niezasypiające miasto.

nasza kia Picanto

Szybko na lotnisku wypożyczamy autko i w drogę do stolicy. Jest godzina 4:00, przedmieścia wyglądają przerażająco, jest kompletnie ciemno, jak w kiepskim (niskobudżetowym) horrorze, wszystko wygląda na opuszczone. Postanawiam jechać do centrum i zaparkować przy plaży, żeby tam dospać do rana, tzn do godziny, o której będzie można kupić kartę sim i wymienić $$. To załatwiamy o 9 w dzielnicy Hamra, kurs $ to wtedy 27tys/LL, a jak już mamy za co, to wypijamy pierwszą Libańską (tzn. po Libańsku) kawę i ruszamy dalej…..

Harrisa.

Wjeżdżamy kolejką linową do katedry, nad którą góruje ogromny pomnik Matki Boskiej Libańskiej. Swoista atrakcja, kolejka linowa ciągnie się wśród bloków mieszkalnych, żeby w końcu wbić się w chmury, jeżeli pogoda jest bezchmurna to widoki cudowne. Całkiem niedaleko okazuje się być wodospad Afqa. Jedziemy tam. Niesamowite miejsce i znowu bezludne, nie licząc dzieci próbujących wcisnąć nam za kasę: zerwane świeżo owoce. Po sesji zdjęciowej, mapy googla twierdzą że za 25 km czeka na nas największe cudo natury Libanu: Wodospad Baatara to takie miejsce, gdzie szczęki opadają, gdzie można pochylić czoło przed naturą i jej pomysłami na to jak człowieków zadziwić. No pięknie. Najpiękniejszy wodospad w Libanie, a jest ich tutaj dużo. I w końcu jacyś lokalni turyści (całe 4 osoby).

Należy wspomnieć, że kraj jest wielkości1/3 województwa Mazowieckiego, do tego jest mocno górzysty a przewyższenia ogromne, niejednokrotnie w tych dniach nasze malutkie koreańskie autko przekracza wysokość 2000m.n.p.m za co go podziwiam a zwłaszcza jego hamulcom (nawet dam na msze(:))). Nocleg w hotelu Four Seasons Halat (50$/2, 58$/3, 100$/bungalow) koło Byblos, nad samą plażą, pięknie położony, wyposażony, ale ….. jesteśmy jedynymi gośćmi, jest czysto ale jakby ktoś w pośpiechu opuścił to miejsce …. żartuje, jesteśmy przed sezonem.

Duży basen sportowy jest nieczynny jednak, przynajmniej od 2 lat, pandemia odcisnęła swój ślad. Wieczorna wizyta w miejscowym barze, kolejne zdziwienie. Ceny na wielkim ściennym Menu okazały się historią, przy galopującej inflacji nikt już nie nadąża zmieniać tego menu. Taka mała nauczka dla nas (Was) na następne dni. Po 20-tej w hotelu nastaje ciemność. Czyżby hotel nie zapłacił rachunku do pge ? Nie, cały Bejrut jest ciemny. Na szczęście to tylko 5 minut ( ale dla insta-fanów jak wieczność !! 😉 ).

Tripoli.

ponoć najbardziej muzułmańskie. Oj jak ja się modliłem, żeby z niego uciec. Żadnych zasad ruchu na drodze, królują auta jednej marki (z celownikiem na masce), i one mają jakby pierwszeństwo, zwłaszcza, że pamiętają wszystkie wojny libańskie, u nas wszystkie byłyby już klasyfikowane jako zabytkowe 🙂 Miasto bardzo bardzo zatłoczone, w centrum jeden wielki targ, jeden wielki korek. Ktoś powiedział, tam nic nie ma, nie jedźcie tam – ,,,, miał całkowitą (nieprawda) rację. Jedyna atrakcja to nieczynny dworzec kolejowy ze stojącymi parowozami. Dworzec stanowił zakończenie jednej z odnóg trasy Orient Expressu w czasach swojej świetności…… wszystko stoi zardzewiałe, symbol miasta ??

Ale atrakcją do której pojechaliśmy, a do której nie jeżdżą żadne zorganizowane wycieczki to Jebail Al Arab. Można by powiedzieć krótko, mini wesołe miasteczko na ponad 1000 m.n.p. Miejscówka do robienia zapierających dech zdjęć, i tylko do tego. Wjazd 100 tys LL. Niektóre atrakcje jak huśtawka dodatkowo płatne. Atrakcję trudno znaleźć, mapy google ani map.cz nie mają go w swojej bazie, pomogło wpisanie nazwy po arabsku (alfabet).

Kolejny nocleg w Batrum (Airbnb) w Biban guesthouse. Miejscowość typowo wakacyjna, z knajpkami i pysznym jedzeniem, uliczkami, w których chętnie możnaby się zagubić, gdyby ich tylko było więcej. Zdecydowanie miejsce do chilowania, w knajpach jest piwo, wino a nawet arak !! Ceny jak w naszym kraju. Jeżeli zobaczycie fotki z Libanu z imprezek przy plaży to na pewno będzie Boutrum.

Następny dzień to rekordowa ilość kilometrów jaka czeka nas do pokonania (147). Droga przez góry do Balbek a następnie jazda do Sydonu lub Tyru, zależnie od tego gdzie znajdziemy nocleg. Nie decyduję się jechać najkrótszą drogą przez najwyższy grzbiet górski z uwagi na duże przewyższenia (ponad 2500m) oraz z mimo wszystko szacunku dla koreańskiego maluszka, mając na uwadze temperatury ponad 30 stopni. Wybór głównej drogi – nie był najszczęśliwszy – to „autostrada” do Damaszku, droga częściowo 2 pasmowa, ale mocno zatłoczona ciężarówkami, które na górskich serpentynach miejscami poruszały się z prędkością paru km/h. Do tego im bliżej granicy tym częściej zwalniające punkty kontroli z żołnierzami patrzącymi prosto w oczy, po to tylko żeby palcem wskazującym łaskawie dawać znać – „dalej dalej”.

Baalbek

Szyickie miasto, zdominowane przez organizację Hezbollah. Miasto, w którym życie toczy się jakby wolniej, w tle słychać co jakiś czas strzały. Mam nadzieję, że tylko na wiwat. To co lubię najbardziej, i okazało się – nie tylko ja 🙂 Największy na świecie rzymski kompleks świątynny, w okresie hellenistycznym zwany Heliopolis, czyli Miasto Słońca. Robi ogromne wrażenie, główna świątynia Jowisza jest ponad 2 razy większa od Partenonu na Akropolu. Żaden z portali nie proponował noclegu w tym miejscu, a słynny najstarszy hotel Palmyra wydawał się być zamknięty. Wstęp do ruin 15 tysLL czyli około 1,8 pln, Trzeba powiedzieć, że tam gdzie obowiązywał państwowy cennik, to wskutek inflacji ceny były śmieszne, jak tutaj.

Sydon & Tyr

Nocleg miał być 100m od plaży. Był nawet 50, tyle że w bloku, apartament miał 5 ogromnych pokoi. Można było robić zawody w chowanego. Na portalach typu booking itp w tej części Libanu prawie nie ma ofert, a jeżeli już coś się znajdzie to cena zwala z nóg. Dlatego nasze „znalezisko” mocno nas zadziwiło. O ile Sydon wydał się zwykłym miastem o tyle Tyr to wybitnie miasto na wypoczynek, z piękną szeroką czystą plażą. W mieście są również hotele. Nie mam pojęcia dlaczego wspomniane portale nie mają ich w ofercie. Być może dlatego, że wg niektórych portali turystycznych miasto położone 20 km od zamkniętej granicy z Izraelem jest miejscem odradzanym do podróżowania. A szkoda. 12 km od Tyru znajduje się wieś Kana, w której znajduje się grota, w której schronili się mieszkańcy, jakiego byli wyznania ? Nie wspomniano na tabliczce. Jedno jest pewne: to nie jest ta Kana :). No ale po to się podróżuje żeby się tego dowiedzieć.

Rzymskie ruiny to kolejna atrakcja z cyklu must see. Być może warto zaznaczyć, dla zainteresowanych, tutaj nie kupi się alkoholu (oczywiście w Baalbek też) alkohol jest halal, Za to można zjeść przepyszne śniadania za śmieszne pieniądze. Znam kuchnię libańską z 2 książek naszej polsko-libańskiej zwyciężczyni tv show. Ale tutaj odkryłem nowe danie fatteh. Wielbicielom humusu polecam. Wasze życie już nigdy nie będzie takie same. Na fotce – górny prawy róg. Śniadanie na foto z herbatami kosztowało 220tys LL, czyli około 30 pln, z powodzeniem najadły by się 4 osoby.

Dzień powrotu do Bejrutu to kolejne atrakcje. Mletta – wioska w górach, baza organizacji Hezbollah. Stworzono tutaj muzeum wojny z Izraelem. Stąd wystrzeliwano rakiety w odwecie na ataki Izraelskie. Wstęp za 4 pln, w cenie przewodnik i film dokumentalny o genezie i o zwycięstwie……nad Izraelem. Centralna instalacja muzeum to zbiór izraelskich czołgów itd zniszczonych przez wojska Hezbollahu. Tzw cuda techniki izraelskiej.

Zadumani i pełni przemyśleń i analogii do bliskiej nam obecnie wojny z Rosyją jedziemy w kierunku Bejrutu. Po paru kilometrach nawigacja pokazuje, że niewiele zbaczając odwiedzimy kolejny cud natury. Wodospad Sirjbeil. Takie magiczne miejsce, gdzie można z 5 metrów skoczyć do głębokiej i krystalicznej wody (jak ktoś 🙂 ma odwagę). Do miejsca można dojechać wąska dróżką przez teren prywatny płacąc 25tys za osobę lub robiąc treking ok 30 minut od drogi głównej. Woda, żródlana jest zimna, ale skok do niej i filmik – nikt nie odmówi, oprócz mnie – 5 metrów – lekka przesada (4 to bym skoczył). Do Bejrutu to już tylko 30 minut jazdy. Po drodze, jadąc przez górskie wioski zatrzymujemy się na kawę i kosztujemy przepysznego ciasta knafeh. Kto nie jadł tego życie jest puste . . . . . . Dodam, że oba wspomniane smakołyki odtworzyłem już w domu i wyszły prawie identycznie a słowo prawie nie robi różnicy 🙂

Zapraszam !!

Bejrut

Wracamy do miasta, z oddali wydaje się, że zbliżamy się do jakiegoś NY lub czegoś podobnego. Mnóstwo wieżowców, drapaczy chmur. Wszystko jednak swoje lata świetności ma za sobą. Z bliska okazuje się, że wiele z nich to opuszczone budynki, zabite deskami. Opuszczone i nawet przez bezdomnych niezamamieszkałe. Co ciekawe, na głównej drodze nadmorskiej ciągnie się sznur ogromnych krążowników dróg, najnowszych (a może nie) arcydzieł włoskich fabryk, oraz skromnych -wytworów niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Wydaje się, że z LIbanu wyjechała ta średnia klasa, zostali Ci bogaci i ci ….. mniej. Ten Najbardziej okazały Meczet Mohammed Amin, mimo 2 podejść zastaliśmy niestety zamknięty. A z żołnierzem pilnującym wejścia nie było kontaktu.

Nocleg w typowym hotelu w dzielnicy hotelowej – hotelu Bella Riva. Niestety wybuch saletry w sierpniu 2020 w porcie zniszczył wiele ciekawych hoteli i guesthousów i do dzisiaj się one nie odbudowały. Podkreślić należy serdeczność i gościnność ludzi jak i obsługi, przedłużenie doby hotelowej – bez problemu i bez opłaty. Z restauracji polecamy bardzo sieć Barbar centralnie na Hamrze, posiłki przepyszne no i falafele w placku za 5 pln ??? obok znajduje się pełno kawiarni z pyszna kawą i miejscem do posiedzenia i obserwowania jak żyje obecny Bejrut, wielokulturowy. I gdyby tylko obce państwa i organizacje się nie wtrącały………

Przed wylotem, zwyczajowo plażing. Naładowanie akumulatora, bo za parę godzin przywita nas 7 stopni w W-wie. brrrr. Mimo, że kraj jest malutki to przydałoby się jeszcze parę dni, żeby dokończyć naszą włóczęgę. Kraj bardzo mało odwiedzany przez turystów z zewnątrz. My poza stolicą nikogo nie spotkaliśmy ! Z kronikarskiego zwyczaju podam że litr paliwa kosztował 4,5 pln. Z samym angielskim trudno się porozumieć poza stolicą, ale to w niczym nie przeszkadza. Wypożyczalnia avis tylko zapytała czy jest jakieś nowe zarysowanie na juz porysowanym dookoła autku :), nie było. Jeżeli tylko tanie linie zaczną tam latać, włóczęgę można będzie powtórzyć.

Mariusz na Bejruckiej plaży, pustej mimo 30 stopni.

p.s.

Jeden z ciekawszych – nieoczywistych krajów, cudowne zabytki, plaża z krystaliczną wodą, i tylko mało turystów – ktoś chętny ? Można oczywiście podróżować taxówką, pewnie wyjdzie taniej, ale pierwszy raz proponuje własne auto z wypożyczalni. Dojazd do tych cudownych wodospadów, postój na kawę przy przydrożnej cafejce, na zakręcie widokowym – tego inaczej nie przeżyjecie.

Habibi come to Liban !!!!!!!!!!!!

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.